- Za przejazd kolejką w przedziale II klasy trzeba było zapłacić 30 fenigów (dla porównania, bochenek chleba kosztował ok. 20 fenigów), dzieci do lat 4 były zwolnione z opłat, jeśli nie zajmowały dodatkowego miejsca. Na przewóz towarów obowiązywał osobny cennik – za wynajęcie wagonu należało zapłacić 4,50 marki, za każde 100 kg przewożonych zwierząt 20 fenigów, a za ekspres – 40. Już w kwietniu 1898 roku miesięczny zysk kolejki wyniósł ponad 1376 marek.
- Na początku swojego istnienia kolejka posiadała dwa wagony elektryczne, tzw. Alleswagen (wagony do wszystkiego) oraz jednoosiowy wagonik doczepny, wyprodukowane w Fabryce Budowy Mostów oraz Konstrukcji Stalowych Beuchelt & Co w Zielonej Górze. Wyposażenie elektryczne dostarczyła niemiecka firma O.L. Kummer z Niedersedlitz koło Drezna. W jego skład wchodziła bateria buforowa o mocy 132 kW.
- W wagonie pierwszej kolejki znajdowały się: kabina maszynisty, przedziały pocztowy i bagażowy oraz pomieszczenia dla pasażerów II i III klasy. Siedzenia w III klasie wykonane były z lakierowanych desek, a w II pokryte miękką tkaniną. Część pasażerską ogrzewano węglem drzewnym, który żarzył się w blaszanych szufladach, wsuwanych od zewnątrz wagonu pod siedzenia.
- W okresie od 19 maja do 25 czerwca przeprowadzono wymianę szyn i podkładów kolejowych na trasie łączącej miasto Wąbrzeźno z dworcem głównym na odcinku 3 km. Wąbrzeska „ciuchcia” zwana również „lukstorpedą”, przedmiot stałych żartów zarówno mieszkańców miasta jak i przybyszów, rozwijała iście kosmiczne prędkości – ok. 30 km/godz. Mimo to, traktowana jest z dużą sympatią, jest bardzo potrzebna i na ogół niezawodna. H. Garczyński – dyspozytor lokomotywowni – nie bez dumy podkreśla, że „ciuchcia” w ciągu doby przewozi przeciętnie 2 tys. osób oraz 40 wagonów towarowych z produktami rolnymi, materiałami budowlanymi, itp. (JW) Gazeta Pomorska, 26.06.1969
- Urszula Napierska: Doskonale pamiętam kolejkę, która miała skromne wyposażenie. Były to dwa drewniane wagony, nawet siedzenia były drewniane, a w wagonie znajdował się piec węglowy – krystek – do którego wrzucano węgiel przy pasażerach. Nazywaliśmy ją „bana” albo „łajka”.
- Emilia Michałowska: Nie mogłam wyobrazić sobie wagonów, jakie wtedy były. Mama opowiadała, że jak była mała, to były takie wagony jak w bajce „Bolek i Lolek”.
- Jacek Michałowski: Bana! Stara poczciwa Bana! Uwielbiałem się w nią wpatrywać jako dziecko. W tę „szybką jak torpeda” kolejkę. Nie lubiłem chodzić z mamą na zakupy, jednak często w nich uczestniczyłem, ponieważ mama obiecywała mi podróż baną, która dla mnie była jedną z niewielu rozrywek w mieście.
- Henryk Klimek: Wąbrzeska kolejka spełniała nie tylko użyteczną rolę, choćby w łączeniu ludzi, ale była też wielką atrakcją. Rodzice często fundowali dzieciom w nagrodę jazdę w jej wagonikach „tam i z powrotem”… Tu w połowie XX wieku uczęszczałem z rodzeństwem do wąbrzeskiego liceum i w 1951 r. zdałem maturę. Los sprawił, że wtedy z „ciuchci” korzystałem prawie codziennie. Miejscami jechała bardzo wolno… W tamtym czasie pewna ładna dziewczyna nieraz wyglądała z okna I piętra domu przy ul. Kętrzyńskiego, gdy przejeżdżałem w pobliżu darzyła mnie – z wzajemnością – miłym uśmiechem. To dodawało moim podróżom wąbrzeską kolejką dodatkowego uroku i sprawiało, że pozostały one na zawsze w mej pamięci.
- Tadeusz Markiewicz: Nasza „ciuchcia” obsługiwała zarówno ruch pasażerski, jak i towarowy. Jej zadaniem było dowiezienie na dworzec główny podróżnych wyjeżdżających w dalszą podróż koleją oraz przywiezienie tych, którzy przyjechali do miasta. (…) Przez jakiś czas pasażerów woził jeden długi wagon, wycofano go jednak z eksploatacji, gdyż z trudem mieścił się na ostrych łukach linii kolejowej. Kolejka jeździła wolno. Praktycznie nie przekraczała 15 km na godzinę. Takie ograniczenie było spowodowane bliskością ulic oraz dużą ilością przejazdów.
- Przebieg linii kolejowej: