Idąc na główny dworzec w Wąbrzeźnie, w pobliżu rzeźni miejskiej, po prawej stronie stoi mały dom z zabudowaniami gospodarczymi. Przed wielu laty była tu karczma – zajazd. Otaczały ją bagniste moczary i torfowiska nieprzebyte.
Karczma ta, jedyna w tej okolicy, odwiedzana była przez podróżnych. Przybywali bogaci kupcy i handlarze, a ponieważ domek miał wygląd schludny zatrzymywali się tu na nocleg. Nie było wówczas ścisłych ksiąg meldunkowych, dlatego mało kto wiedział, kim był podróżny przybywający po trudach na nocleg.
Ale wiedział o tym straszny właściciel karczmy – zajazdu. Wiedziała o tym też jego rodzina. Zdarzało się nierzadko, że gospodarz karczmy podpatrzył podróżnego, który miał przy sobie większą ilość pieniędzy. Ten podróżny więcej z gościnnego zajazdu nie wyszedł. Gospodarz, przekonawszy się, że bogaty podróżny śpi, zakradał się do pokoju i z całym cynizmem, przy pomocy rodziny, mordował śpiącego. Pieniądze i co kosztowniejsze rzeczy rabowano, a trupa wrzucano pod osłoną nocy do okalających karczmę bagnisk. W ten sposób zginąć miało bardzo wiele podróżnych.
Jakby na potwierdzenie tej opowieści, podczas pogłębiania rowów znaleziono kości ludzkie oraz wielkie kufry zawierające kolekcję garderoby damskiej. To każe przypuszczać, że straszny karczmarz z rodziną zamordował jakiegoś podróżującego. Jedni utrzymują, że gdyby przystąpiono do przeszukiwania torfowisk, znaleziono by więcej rzeczy i kości ludzkich – nieodparty dowód winy zbrodniczego karczmarza i jego rodziny.
Foto Cz. Rekowski. Droga na Dworzec Główny